Dlaczego większość ptaków podlega ochronie gatunkowej???
wróbel jeszcze niedawno tak liczny dziś, znika z naszych miast - podlega ochronie gatunkowej ścisłej
Dlaczego większość ptaków podlega ochronie gatunkowej, pomimo że duża część z nich występuje bardzo licznie? To trudne pytanie, z którym jednak spróbuję się zmierzyć.
Po co więc chronić ptaki? – Oczywiście można odpowiedzieć, że dlatego, iż ptaki są piękne i bezbronne względem człowieka. I na pewno będzie to prawda, tyle że niecała. Zacznijmy od tego, że ptaki żyją na Ziemi znacznie dłużej, niż ludzie i są o wiele lepiej wpasowane w funkcjonowanie przeróżnych ekosystemów, co więcej, pewne ekosystemy bez niektórych ptaków nie mogą się obyć. Weźmy na przykład naturalne lasy europejskie (mam na myśli obszar ścisłej ochrony), których obecnie mamy – niestety! - aż jeden, i jest to Puszcza Białowieska. To miejsce nietknięte ręką człowieka od setek lat. Nie wolno tam wycinać drzew ani polować, ale i nie trzeba stosować oprysków ani nasadzeń, ponieważ w miejsce obumarłego drzewa wyrasta nowe. Las taki sam się odradza i ciągle stoi. Z pewnością nie byłoby to możliwe, gdyby nie obecność żyjących tam ptaków. Choćby dobrze znanych nam z ogródków sikorek. To one w okresie lęgowym „dopilnowują”, żeby prastara puszcza nie została zjedzona przez szkodniki liści. Inne znane nam ptaki, np. dzięcioły „dbają” o to, aby drzew nie zjadły korniki, ponadto wykuwają dziuple, w których żyją sikory i sóweczki. Z kolei ptaki drapieżne, takie jak chociażby krogulec czy sóweczka, poprzez eliminowanie (zjadanie) osobników chorych i słabych „dbają” o to, by np. populacja sikorek była jak najzdrowsza. Już nawet tak krótkie przedstawienie zależności: drzew od ptaków i odwrotnie pokazuje wagę zagadnienia. I jeszcze taka hipotetyczna sytuacja: co się stanie, jeśli w lesie zabraknie dzięciołów? Odpowiedź jest prosta: zaczną szaleć korniki, zaczynie brakować dziupli dla sikorek i sów, po kilkunastu latach las zjadany przez korniki i szkodniki liści – zacznie umierać. A jeśli zabraknie np. sóweczki czy krogulca ? Początkowo wzrośnie liczba sikor i zmaleje liczba szkodników na drzewach – to fakt. Ale już po paru latach okaże się, że część populacji to osobniki chore i słabe; zaczną się szerzyć choroby, które dotkną także osobniki do tej pory zdrowe (epidemia). Populacja sikor będzie chora i zacznie się gwałtownie zmniejszać. Taki stan rzeczy odpowiada owadom, które masowo zjadają liście drzew, i po jakimś czasie las obumiera… Zapewne, jest to scenariusz uproszczony i trochę na wyrost, ale chodzi o to, żeby zwrócić uwagę na pewne naturalne mechanizmy, od których także, tak jak od słońca i wody, zależy przetrwania lasów.
Zatem ptaki chronimy po pierwsze dlatego, że są rzadkie, a po drugie dlatego, że są pożyteczne, w wielu miejscach wręcz niezbędne. Jest jeszcze jeden aspekt, mianowicie taki, że ludzie w zasadzie nie liczą się z czymś, co nie jest chronione, a do tego jest liczne. To ludzkie nastawienie może się okazać dla ptaków bardzo niebezpieczne, kiedy się okaże, że mamy do czynienia z konfliktem interesów. Oto fakt z pewnej ptasiej historii – niestety już historii - której amerykańscy myśliwi powinni się wstydzić do końca istnienia naszego globu. Gołąb wędrowny. Niegdyś najliczniejszym ptak na kuli ziemskiej, którego populacje szacowało się na 1-1,5 mld osobników. Ptak ten w trakcie swej wędrówki przemierzał kontynent amerykański w potężnych stadach. Czytałem, że stado gołębi wędrownych było szerokie na 1,5 km i długie na co najmniej 100 km. Kiedy taka ilość ptaków leciała, to dzień stawał się ciemniejszy!.. Kiedy ptaki te zakładały gniazda, łamały się pod nim gałęzie a nawet całe drzewa. Wszystko to działo się dość dawno, około 200 lat temu. Do czasu, kiedy to biali Amerykanie nie postanowili, że na preriach można uprawiać zboże. Wtedy pojawił się konflikt interesów – gołąb wędrowny zjadał zboże, które siali farmerzy. Rząd USA wydał więc wojnę gołębiowi wędrownemu. Strzelby przeciwko piórom… Skutek był taki, że w roku 1900 z rąk myśliwych padł ostatni żyjący na wolności gołąb wędrowny. 1 września 1914 w ZOO Cincinnati padła samica gołębia wędrownego o imieniu Martha – ostatni żyjący przedstawiciel gatunku, który jeszcze 100 lat wcześniej był najliczniejszy na ziemi…
Mam nadzieję, że smutna historia gołębia wędrownego jako argument w sprawie ochrony większości gatunków ptaków, także tych liczniejszych, nie wymaga dodatkowego komentarza.
Inną sprawą jest, że na skutek działalności człowieka obecnie pewnych gatunków ptaków jest więcej, niż miałoby to miejsce w naturalnym środowisku – ale to już inny temat.