April 26, 2024, Friday, 116

Z Ptaki

Zagrożenia: pogoda, żywioły i ludzie.



Pogoda


Pogoda jest istotnym czynnikiem decydującym o życiu lub śmierci wielu ptaków. Generalnie można to ująć w ten sposób, że każda skrajność pogodowa jest dla ptaków szkodliwa. Ponadto ptaki w zależności od wieku (doświadczenia życiowego) i kondycji w różny sposób reagują na anomalie pogody. Na przykład bardzo dużo ptaków ginie w chwili, gdy jako podloty opuszczają gniazdo, a także wkrótce potem, kiedy muszą być samodzielne a od kilku dni pada deszcz. Ptaki starsze, bardziej doświadczone, w deszczowych warunkach radzą sobie świetnie, natomiast młode, które jeszcze nie potrafią tak skutecznie szukać pokarmu, często wtedy giną. Podobnie jest w porze intensywnych upałów, które, tak jak deszcze, groźne są zwłaszcza dla piskląt w gnieździe. Deszcz powoduje wychłodzenie ich organizmu, dlatego rodzice ogrzewają pisklęta, kiedy pada. Kiedy jednak deszcze się przedłużają, młode cierpią z głodu, ponieważ rodzic nie jest w stanie jednocześnie ich karmić i ogrzewać. Kiedy w tej sytuacji dorosły rusza na poszukiwania pokarmu, młode marzną i często giną. Na wydłużające się deszcze bardzo wrażliwe są przede wszystkim dzieżby, z naszym krajowym gąsiorkiem na czele. Wiatr, zwłaszcza ten silny, także nie sprzyja ptakom. Na silnym wietrze gorzej się lata, przez co łatwiej o niebezpieczne kolizje, np. z drutami wysokiego napięcia, na których rocznie giną tysiące większych ptaków, takich jak myszołowy, orły czy bociany. Ponadto wiatr potrafi zrzucać gniazda i niszczyć całe kolonie ptaków, np. kormoranów (gatunek bardzo konfliktowy, ale to na inny artykuł…). Wiatr też powoduje, że padający deszcz zaczyna zacinać, a zacinający deszcz o wiele łatwiej może się dostawać do budek lęgowych przez otwór wlotowy – jak to działa na młode pisklęta, już wiemy.



Żywioły


Woda i ogień to, co prawda, żywioły, jakże jednak zależne od pogody. Ogień to żywioł, który nie zna litości wobec wszystkiego, co żyje, gdy tylko stanie na jego drodze. I tu przejdę trochę do naszych „ludzkich”, sprzyjających temu żywiołowi działań. W Polsce wiosną wielu gospodarzy nadal nielegalnie wypala łąki, często podpalane są też trzcinowiska. Rzekomo robi się to po to, by trawa, która odrośnie, miała więcej miejsca, żeby ziemia się użyźniła. Na pewno jest w tym sporo prawdy, jeśli chodzi o efekty w postaci nieco lepszej trawy. Jednak takie sztucznie wywołane pożary zbierają potężne śmiertelne żniwo. Giną w nich tysiące zwierząt! Od biedronki począwszy, a skończywszy na żabie, skowronku czy zającach (wszystkie gatunki żab podlegają w Polsce ścisłej ochronie gatunkowej!). Zwierzęta te giną w okropnych męczarniach – i nie ma na tego żadnego uzasadnienia. Wypalanie traw to oznaka tępoty i nieposłuszeństwa względem prawa. Podobnie jak ogień, także woda nie zna litości, gdy objawi się jej oblicze żywiołu. Powodzie roku 2010 to nie tylko problem ludzi. W czasie powodzi zatopieniu uległy tysiące, może nawet setki tysięcy gniazd ptasich. Zginęły setki tysięcy piskląt. Jakoś nikt nie wpadł na to, żeby te straty przeliczyć na pieniądze, przez co ogrom strat, jakie w zakresie środowiska naturalnego poniósł nasz kraj, umyka naszej uwadze. Do jednego z najsmutniejszych należy fakt, że zatopieniu uległo bardzo dużo kolonii rybitwy biołoczelnej – jednej z naszych rybitw, najmniejszej i silnie zanikającej. Kiedy woda z pierwszej powodzi opadła, ptaki te potworzyły nowe kolonie i założyły nowe gniazda. Ale wtedy przyszła druga wielka woda i sytuacja się powtórzyła – na trzeci lęg nie było już czasu…


Ludzie


Poważne zagrożenie dla ptaków stanowimy także my, ludzie, chociaż często zupełnie nie zdajemy sobie z tego sprawy; potrafimy w sposób drastyczny szkodzić ptakom, wcale tego nie wiedząc. Była już mowa o krótkowzrocznym procederze wypalania traw, a oto jeszcze kilka przykładów. Pewien turysta postanowił poopalać się na plaży. Pogoda była idealna, z nieba lał się piękny skwar. Jako miejsce do opalania wybrał sobie wysepkę piasku nad dużą rzeką, rozłożył na niej ręcznik i położył się na dwie godzinki. Nie sprawdził miejsca, nie obejrzał go dokładnie, a tymczasem kilka metrów dalej znajdowała się kolonia rybitw. Jaja i pisklęta tych ptaków tak świetnie maskują się na piasku, że nawet wprawny ornitolog ma czasem problem, żeby je dostrzec. Nic na ten temat nie wiedząc, nasz turysta opalał się dalej - a w raz z nim opalały się jaja i pisklęta rybitw, ponieważ ich rodzice, widząc turystę, bali się wrócić na gniazda, żeby je ocienić własnym ciałem. Po dwóch godzinach opalania turysta, co prawda z poparzeniami słonecznymi, ale i tak zadowolony wrócił do domu. Rodzice małych rybitw nie mieli już do czego wracać… Pewnego razu w rezerwacie jeziora Drużno spotykam wędkarzy: - Panowie, przecież tutaj nie wolno łowić - mówię. – Ale my mamy karty wędkarskie – mówi młodszy – Poza tym my tylko chcemy ryby połowić, ptaszkom nic nie robimy – skwitował starszy wędkarz. Tłumaczę dalej, że to jest rezerwat i że są w nim wyznaczone specjalne miejsca na wędkowanie, ale nie tu. Niestety, moje perswazje zdają się na nic. Nie jestem strażnikiem rezerwatu, więc zdaniem tych panów nie mam prawa wtrącać się w ich plany. Czekam jeszcze przez chwilę, czy się nie złamią, ale nic z tego. W końcu odchodzę. Wędkarze łowili w miejscu, gdzie gęgawy, ptaki bardzo płochliwe z natury, miały 4 gniazda. Panowie ci nieświadomie („łowili tylko rybki, nie szkodzili ptakom”) wypłoszyli ptaki z gniazd, a ponieważ ryba dobrze im brała, uniemożliwili samicom powrót do gniazd przez kolejne 4 godziny. W efekcie tego ptaki porzuciły swoje gniazda i zrezygnowały z lęgów w tym sezonie, co w przypadku gęgawy i wielu innych płochliwych gatunków (np. żurawia) jest normalne. Prawdziwy bilans tej historii to parę kilo świeżej ryby oraz strata około 40 gęsich jaj - rezerwat stał się uboższy o 40 potencjalnych, pięknych ptaków. Czy to nie nazbyt drogo jak na jeden obiad ze świeżej ryby?

Powyższe przykłady pokazywały, jak łatwo czasem zaszkodzić ptakom po prostu z niewiedzy, a także z powodu krótkowzroczności, braku wyobraźni, lekkomyślności, niefrasobliwości i zwyczajnej ludzkiej głupoty. Niekiedy jednak szkoda jest celowa a nawet z góry zaplanowana przez człowieka.

Pewnego razu czyściłem budki lęgowe w lesie niedaleko Gdańska. W środku lasu znalazłem budkę roztrzaskaną. Poniżej leżał długi kij, zdradzający gatunek niszczyciela. Po co jednak, w jakim celu ktoś, kto ten kij porzucił, rozwalił ptasi dom? Nie wiem, jest to dla mnie niewytłumaczalne. Wiem tylko tyle, że na pewno nie zrobił tego niechcący ani przez przypadek. Zresztą to nie jest żaden wyjątek. Podobnych przykładów wandalizmu widziałem już bardzo wiele. Niestety, nigdy nie złapałem nikogo na gorącym uczynku. Jak dotąd nie udało mi się powstrzymać niedoszłego wandala i pouczyć go, że budka lęgowa jako siedlisko gatunków chronionych także podlega ochronie. Tylko czy to by coś dało? Wszak wandalizm to główny powód tego, że budki lęgowe wieszamy wysoko...


Gdzieś w Polsce grupa rybaków postanowiła raz na zawsze rozwiązać problem kormoranów, mających kolonię lęgową w pobliżu jeziora, w którym poławiali ryby. Ludzie ci wpadli do kolonii i wycięli drzewa z gniazdami, jaja potłukli a pisklęta zabili. Cała akcja, oczywiście nielegalna, powinna skutkować bardzo wysokimi karami – kormoran wszak podlega ścisłej ochronie, tym bardziej jego kolonie lęgowe. Czy tak się stało, nie wiem i, znając życie, śmiem wątpić. W każdym razie straty wśród ptaków były wtedy bardzo duże. Ale i straty rybaków niebawem będą coraz większe, dlatego że przepłoszone ptaki z jednej rozbitej kolonii założą kilka mniejszych w miejscach, gdzie dotychczas ich nie było. Tam te kolonie szybko się rozrosną i problem się spotęguje…


W kwietniu roku 2010 dwóch wyrostków postanowiło podpalić trzcinowiska w rezerwacie jezioro Drużno. Było to działanie celowe, skierowane przeciwko rezerwatowi oraz temu, że nie wolno w nim łowić ryb. To miała być zemsta, nauczka, a może po prostu dobra zabawa. Dym z pożaru było widać z odległości 40 km. W jego efekcie spłonęło ponad 100 hektarów chronionych trzcinowisk, zginęło wiele zwierząt, w tym klępa w ciąży (samica łosia – coraz rzadszego gatunku w tym rezerwacie), swoje lęgi straciły gęsi, żurawie i wiele mniejszych ptaków. Ile, tego się już, niestety, nie dowiemy, sądząc jednak po samych rozmiarach zjawiska, możemy być pewni, że straty w przyrodzie rezerwatu były przeogromne…